obowiązkowa sterylizacja i kastracja psów i kotów nierodowodowych

Monika K.

/ #157

2014-11-19 22:39

Pewnie rzeczywiscie ta petycja nie jest doskonala, bledy merytoryczne sa w niej na 100%. Jednak jaka by nie byla to moze da komus u zloba do myslenia. Podpisalam sie, udostepnilam i zgadzam w calej rozciaglosci.

Jednym z glownych argumentow przeciwnikow i tu i na grupie, gdzie byla udostepniona jest zdanie "nie kazdego stac na rodowodowego szczeniaka". Chialabym podzielic sie swoimi doswiadczeniami w tej kwestii. Mam 3 suczki, 2 rodowodowe i 1 w typie rasy... ze schroniska Na Paluchu. Za rodowodowa suke hodowlana zaplacilam 2500pln, ze schronu wzielam za darmo. Kosztow jedzenia nie licze bo kazdy pies musi zjesc, dostac suplementy, witaminy itd. Inne wydatki to weterynarz i leki. Suka ze schroniska pewnie byla kiedys "rasowcem" za 300pln... i patrzac na jej powyciagane sutki pewnie rodzila poki mogla... Ma alergie, atopowe zapalenie skory, problemy ze stawami, problemy gastryczne, nawracajace zapalenie ucha... W ciagu pierwszych 3 miesiecy wydalam na nia ok 3000pln- diagnostyka, proby alergiczne, odczulanie, antybiotyki, sterydy. W tej chwili jej stan jest unormowany, co mozna zaleczone (nie mylic z wyleczonym) i moj budzet na nia rowniez jest unormowany... 2-4 wizyty miesiecznie u weta, badania okresowe, leki podawane ciagle tj 200-300pln miesiecznie. "Droga" suka hodowlana wydatki na weta to raz na kwartal obciecie pazurkow za 10pln, + szczepienia raz do roku 50pln. Rodowodowa pochodzi ze sprawdzonej hodowli, gdzie psy nie sa bezmyslnie rozmnazane i gdzie dba sie o material hodowlany, kundel jest owocem pseudo... I tyle w kwestii kupmy sobie psa za 300pln bo na takiego mnie stac...

Pozostaje jeszcze jeden aspekt, patrzenie na cierpiace zwierze, ktore drapie sie przez 20h na dobe, wylizujace lapy do krwi, wydrapujace z siebie siersc do zywej skory i dylematy... pozbyc sie swedzenia kosztem watroby, czy oszczedzac watrobe i podawac cosii co szkodzi na nerki, zalozyc kaganiec, kolnierz, skarpetki, kubraczek i patrzec jak cierpi...

Moze moj przyklad da do myslenia chociaz jednemu zwolennikowi niekontrolowanego rozmnazania.

dziekuje czytajacym za cierpliwosc