W obronie dobrego imienia naukowców i nauki

Michal

/ #205 Re: Re: Re: Re: Re:

2014-12-07 17:04

#200: - Re: Re: Re: Re:  

 Odpowiedź do dwóch osób.

abcdef abcdef

Pan/Pani raczy żartować. Odpowiedź na powyższe pytanie nie ma żadnego znaczenia w ogólnym kontekście całej tej debaty. Dlatego też na nie nie odpowiadałem, tylko starałemm się pokazać dużo bardziej poważny aspekt zagadnienia.  Problem jest problemem ogólnym a nie szczegółowym. Zatem, nie ma sensu bawić się w rozczłonkowywanie nauki i zastanawianie się czy dany eksperyment ma sens. Niestety widzę, że do Pana/ Pani kompletnie nie docierają moje argumenty.

Jednakże, skoro Pan/Pani tak chce, to przechodząc od ogółu do szczegółu powiem tyle, że nawet jeśli dany eksperyment nie odbija się szerokim echem na świecie dnia 7.12.2014 to nie znaczy, że dnia 7.12.2016 nie będzie istotnym eksperymentem. Badania,  które są przeprowadzane na zwierzętach (czytaj na które naukowcy dostają zgodę) zawsze mają jakiś teoretyczny kontekst  oraz kontekst pragmatyczny.  Ponieważ by przeprowadzić badania biologiczne po pierwsze trzeba mieć wiedzę o tym jakie badania przeprowadzono, po drugie trzeba mieć pomysł na rozwinięcie tego co zrobiono. By jednak otrzymać zgodę na takie badania, trzeba wskazać, w jaki sposób te badania poszerzają wiedzę i mówiąc kolokwialnie, jaka jest potencjalna przydatność tych badań dla ludzi. Oczywiście,  na daną chwilę, która jest chociażby funkcją obecnego stanu wiedzy  i ograniczona horyzontem potrzeb i możliwości społczeno-ekonomicznych. Ta przydatność może za kilka lat może nabrać zupełnie innego znaczenia.

\Konkretyzując,  być może w jakimś kontekście eksperyment drapieżca ofiara będzie miał sens. Jeśli dobrze rozumiem jak Pan/Pani rozumie ten eksperyment, bo jak dotąd nikt tego tutaj dokładnie nie wyjaśnił o, co mu chodzi.  Bardzo bym chciał jakiś odnośnik literaturowy do którego mógł bym się odnieść.Tym samym to o czym piszę to jest „ofiara drapieżca w mojej interpretacji.”

Czy ja jestem sobie taki sens wyobrazić? Oczywiście, że tak. Chociażby badając nowe leki w kontekście zachowań agresywnych. Badając toksyczność jakichś związków na które nagle będziemy narażeni, których następstwem będzie wzmożona agresja do bliźniego czy coś w tym stylu. Mogę podać wiele spekulatywnych przykładów i nikt nie gwarantuje, że kiedyś nie staniemy wobec takiego problemu.

Ponadto, chciałbym zauważyć, że pojęcie agresji jest pojęciem złożonym i uważam, że nie należy traktować go ogólnie tylko kontekstowo. Acha odnośnie do „uważam”. To nie  są moje subiektywne przekonania tylko pisząc to bazuję na informacjach zawartych w dostępnej literaturze przedmiotu. Wiem, że są różne procedury badawcze, które pozwalają badać agresję. Jednakże by  spróbować ostatecznie wykluczyć zasadność badania agresji ofiara - drapieżnik należałoby jednoznacznie pokazać, że istnieją wspólne substraty biologiczne dla "każdego rodzaju" agresji. Wówczas badania, które były by substytutami mogły by je zastępować. Wydaje się to  jednak mało prawdopodobne. Zatem szanowni Państwo jestem sobie w stanie wyobrazić sytuację,  w której badania takie będą konieczne. Warto jednak podkreślić, że w tym wypadku mamy do czynienia z kontekstem pragmatycznymi teoretycznym. Tzn. cierepienie zwierząt za poszerzenie wiedzy, która może mieć znaczenie np. medyczne.   Uważam, że takie podejście jest podejściem kompromisowym i właściwie dzisiaj tylko  na takie badania zezwolenie daje komisja etyczna. Pomijam badania, które miałyby mieć charakter "a zobaczę co będzie". Każde prośba o zgodę na badania musi zostać uzasadniona poprzez kontekst zastanej wiedzy i o szeroko rozumiany pożytek społeczny. Nigdy nie spotkałem się by ktokolwiek wśród naukowców prosił a co więcej by dostał zgodę na badanie typu "chcę zobaczyć jak wilk rozszarpie królika i przyjrze się temu co będzie". Jeśli ktoś tak uważa, że naukowcy przeprowadzają takie badania i dostają na nie zgodę to jest w błędzie.

Nie wiem kim jest Pani Domicela. Kompletnie mnie nie to interesuje. Jeśli prawdą jes to co Pan/Pani o niej piszę, no to cóż ja moge na to poradzić. Większość polskich polityków nie wie o czym mówi. Niestety jest to grupa ignorantów, która w życiu niczego nie osiągnęła poza tym, że zajmuje się polityką.  Między innymi dlatego, też naukowcy  muszą się obawiać, że za kilka dni czy lat nie będą mogli prowadzić badań, ponieważ politycy to grupa skrajnie niekompetentna, która pod wpływem emocji, słupków sondażowych i chęci zostania przy korycie przegłosuje wszystko i rozwali polską naukę do końca. Chcecie przykłady ich niekompetencji z zakresu biologii i medycyny? Przypomnijcie sobie debatę dotyczącą dopalaczy. Takich bredni i pokazu niewiedzy przeplatanej ideologicznym oszołomieniem próżno było szukać w zakładach psychiatrycznych. Nie eksperci się wypowiadali tylko politycy. Ścierały się nie naukowe koncepcje tylko ideologiczne, nieuzasadnione wiedzą "widzi mi się".

Pozdrawiam.