Petycja na rzecz zwołania nadzwyczajnej sesji rady m. St. Warszaw

Andrzej Płachta

/ #37

2016-09-12 21:37

Nowa historia tzw. Zielonej Białołęki, to temat na:

1. Książkę

2. Opasłe tomisko w prokuraturze

3. Doskonały przykład, jak nie należy grać w SimCity :-)

Przeniosłem się na Ostródzką z ulicy Bielańskiej (okolice Placu Teatralnego) w listopadzie 1996 roku. Ostródzka była bitą, piaskową drogą, którą jeździły tylko furmanki, za oknami osiedla pasły się krowy, a najbliższym „miejskim” terenem były oddalone o kilka kilometrów blokowiska. Żadnych centrów handlowych, żadnych tłumów – Toruńską do centrum w 11 minut o dowolnej porze i dowolnym dniu tygodnia. Wyobrażacie to sobie? Plan zagospodarowania przewidywał jedynie max. 1-piętrową zabudowę z minimum 40% zieleni.

A potem wygasł plan zagospodarowania i geszeft poczuli urzędnicy i pseudo-samorządowcy.

Pozwolenie na budowę? Proszę! (dodatkowe pytanie zadane deweloperowi wymyślcie sobie sami… nie chcę ciągania mnie po sądach…)

Uzbrojenie terenu? A kogo to obchodzi.

Drogi? Przecież nieuregulowane są stosunki własnościowe. Skoro nie można zrobić drogi, to po co ją też odwadniać w cywilizowany sposób!

Kanalizacja, gaz? A po co na wsi kanalizacja?

Szkoły? Straż Pożarna? Posterunek Policji? No, żarty, słoiki wezmą każdy badziew.

W ciągu 20 lat z potencjalnie fantastycznej, stawianej od zera części miasta, która mogłaby być jego wizytówką zrobiono horror, miejsce tragedię, z infrastrukturą gorszą niż jakiekolwiek miasteczko, czy wieś na Mazowszu! JEDYNĄ przyczyną jest lenistwo, ignorancja i pazerność władz lokalnych, przy CAŁKOWITYM olaniu sprawy przez władze miasta (pamiętacie „krowi mostek” i wypowiedź, że „przecież tam tylko krowy chodzą, więc po co mostek nad kanałem?”).

Petycję podpisałem, ale do nich nic nie trafi. Pragi nie uważają za Warszawę (przyszło Wam do głowy, że kiedyś wybudują Bulwary Wiślane po praskiej stronie, albo multimedialną fontannę, ha, ha!), a Zielona Białołęka jest raczej tematem do rozważań pod tytułem „uciążliwość dla miasta, czy powinniśmy wspierać komunikacyjnie takie wybryki urbanistyczne? Chcieli tanio mieszkania, to mają i niech spadają na drzewo!”.

Bardzo mi się podobał felieton sprzed kilku lat w Gazecie Stołecznej, gdzie jakiś małolat dla którego Warszawa ogranicza się do pubów w śródmieściu, zapuścił się (zapewne wirtualnie) autobusem na wieś (Zielona Białołęka) i opisywał, jak to tylko zakutane w chusty „baby z koszami jajek” nimi jeżdżą i czy warto utrzymywać dla nich taką kosztowną komunikację. Aż się zdziwiłem, że wydawca taki szajs puścił, ale potem doszło do mnie, że to właśnie jest ten filtr, przez który patrzą na nas media i władze Warszawy. A jest to mentalność 5-latka, o czym mogę świadczyć ja sam, bo mając 5 lat pojechałem z Mamą tramwajem, z bliskiego mojego domu, Placu Bankowego (wtedy Dzierżyńskiego) na Bazar Różyckiego przy Czterech Śpiących. Gdy pochodziliśmy chwilę zapytałem się „Mamo, a kiedy wrócimy do Warszawy?”.

Podsumowując, naszych „władających” (o mentalności 5-cio latka) nic nie przekona, bo mają nas głęboko w…

Wypowiedź sygnuję imieniem i nazwiskiem, a nie nickiem, bo nie muszę się ukrywać :-)