List do Premiera RP ws. zmiany granic miasta Opola

Elżbieta Flisak
Gość

/ #8

2016-03-31 22:27

Sprawa Wielkiego Opola poruszyła osoby z bardzo różnych środowisk. Tak jak kiedyś Powódź Tysiąclecia obudziła nieaktywnych społecznie, chęć obrony województwa opolskiego kazała podać ręce ludziom o skrajnie odmiennych przekonaniach, a obecnie sen z oczu Opolanom spędza niekontrolowany rozrost sieci dróg samochodowych i wykorzystywanie tychże do nielegalnych wyścigów ulicznych - tak samo wstrząsnęła nami groźba przeprowadzenia (niby w naszym imieniu!) - zmiany administracyjnej mającej daleko sięgające skutki społeczne, ekonomiczne, praktyczne, środowiskowe, komunikacyjne i wszelakie inne, w tym także te trudne do przewidzenia. Kampania "informacyjna" oparta na zdawkowych, jednostronnych przekazach lub obraźliwych działaniach na Facebooku, rozbieżność wyników między sondażami i konsultacjami przeprowadzonymi przez Prezydenta Opola i tymi przeprowadzonymi przez niezależne od niego podmioty - to wszystko obnażyło po raz kolejny po trasie bolkowskiej i trasie średnicowej fatalny, arogancki, antydemokratyczny, nieszczery styl rządzenia miastem - i nie tylko nim. Nadal tajemnicą owiane są wszelkie okoliczności, rozmiary, koszty, a nawet cele poszerzenia Opola. Ponad głowami Opolan i ich samodzielnych, zaradnych i do bólu szczerych Sąsiadów zdecydowano zaproponować Radzie Miasta podpisanie w ciemno 1000-stronicowego dokumentu, a Rada - ku zdumieniu swoich Wyborców - podpisała go. To znacznie podważyło społeczne zaufanie do instytucji publicznych: już nie tylko do Prezydenta Opola, ale też do Rady, która przecież teoretycznie jest organem stanowiącym. Boimy się, jak daleko ta sprawa zajdzie i które jeszcze instytucje okażą nam wzgardę. Nie chcę Wielkiego Opola. Chcę Opola zrównoważonego. Chcę, żebyśmy poczuli się obywatelami tego miasta. Chcę, żeby to na nas patrzono, mówiąc o rozwoju, a nie na anonimowego inwestora, który na dzień dobry wycina wszystkie drzewa na swojej ogromnej działce, czy jest potrzeba czy nie, a na chętnych do pracy Opolan patrzy okiem kolonizatora. Chcę, żeby nasze miasto i każdy jego mieszkaniec miał szansę stać się samodzielny i silny własną siłą. Chcę, żeby miasto wykorzystało w pełni swój potencjał, tak jak dobry krawiec każdy skrawek materiału. Chcę, żeby Opole stało się miejscem, w którym nikt nie boi się zestarzeć. Chcę, żeby poruszano się po mieście bez obawy, że się zostanie rozjechanym na pasach, bo miasto straciło swój ludzki wymiar. Chcę, żeby wszystko było na miejscu i żeby w Świerklach była zapowiedziana plantacja pomidorów, a nie np. opolski cmentarz, do którego dojazd zajmowałby wdowom pół ich dnia. Chcę, żeby mówiono prawdę bez strachu, że się zostanie wyrzuconym z pracy albo spalonym w przeżartym kolesiostwem towarzystwie. Chcę, żeby upominano się o swoje bezsporne prawa bez strachu, że dojdzie do wtórnej wiktymizacji. Chcę, żeby słowo "konsultacje społeczne" przestało wzbudzać niesmak i trwogę, tylko dlatego, że dotąd służyły celom przeciwnym niż te, do których zostały stworzone. Chcę wreszcie, żeby nie usankcjonowano zgubnego w skutkach precedensu dla innych polskich miast. I żeby już żaden samorząd nawet nie ważył się pomyśleć o podniesieniu ręki na los osób, które mu nie podlegają i wyraźnie - w liczbie 90-100% zgodnie z konsultacjami niezależnymi od PMO - podlegać mu nie chcą.