Apel do Posłów na Sejm RP


Gość

/ #9 Re:

2012-09-08 18:17

#2: Społdzielca -


Gra toczy się o pieniądze równe 10 proc. rocznego budżetu Polski, które do
dyspozycji mają spółdzielnie mieszkaniowe. Wobec mieszkańców władze SM-ów
stosują swoistą omerte, czyli zmowę milczenia. Alfons Łykowski, członek
Gnieźnieńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, zażądał wglądu w jej bilans roczny,
by się dowiedzieć, ile zarabia zarząd. - Następnego dnia nie wpuszczono mnie na
zebranie członków spółdzielni, a "nieznani sprawcy" grozili na ulicy mi i
mojemu koledze - opowiada Łykowski. We wrześniu 2003 r. wyrzucono z Osiedla
Młodych 11 członków (m.in. posłankę PiS Annę Borucką-Cieślewicz), po tym jak
wygrali w sądzie sprawę o odrzucenie bilansu spółdzielni. - W tej spółdzielni
kwitnie kreatywna księgowość. Sądy odrzuciły już bilanse spółdzielni za trzy
lata! - wyjaśnia Borucka-Cieślewicz. Prezes Stachowski znalazł sposób na
załatanie dziur w budżecie: w połowie 2003 r. spółdzielnia narzuciła lokatorom
jednorazową podwyżkę opłat za wodę (w wysokości 100-300 zł), rzekomo konieczną
ze względu na błędy w rozliczeniach w poprzednich latach.

Niedobory planowane

Zarządy spółdzielni skrzętnie skrywają swoje rachunki, by nie wyszło na jaw, że
z pieniędzy mieszkańców utrzymują się rodziny prezesów spółdzielni i setki ich
znajomych. Ustawione przetargi, mieszkania za półdarmo dla znajomych, tworzenie
niepotrzebnych etatów - to katalog środków dostępnych szefom SM-ów. Według
grupy lokatorów SM Pojezierze, domagającej się usunięcia Procyka, powolny
prezesowi zarząd i rada nadzorcza naraziły spółdzielnię na stratę około 1,2 mln
zł przy przetargu na wymianę podzielników ciepła (wygrała go firma, której
przedstawicielem był szef rady nadzorczej spółdzielni; jej podzielniki
kosztowały 53,5 zł, a oferowane przez konkurenta nowocześniejsze urządzenia -
35 zł) oraz 2 mln zł z powodu przydzielania mieszkań po zaniżonych
cenach "znajomym królika". Takie mieszkanie - z "odzysku" po wyrzuconych ze
spółdzielni lokatorach - otrzymał m.in. były komendant policji w Olsztynie.

Krzysztof Gosławski, prezes warszawskiej SM Wyżyny, z naruszeniem statutu
przewidującego, iż SM Wyżyny zajmuje się wyłącznie budownictwem wielorodzinnym -
wybudował też dla siebie dom jednorodzinny, a rada nadzorcza przyznała mu
rabat w należnościach wobec spółdzielni w wysokości 71,9 tys. zł (w rezultacie
zapłacił za dom znacznie mniej niż szarzy członkowie spółdzielni za mieszkania
w blokach).

SM im. Ignacego Paderewskiego w Katowicach, kierowana przez Elżbietę Zadróż,
tworzy "fundusz kosztów ogólnych" lub "fundusz niedoboru planowanego" (sic!). W
biurze zarządu tej spółdzielni (4 tys. członków) pracuje ponad 60 osób. Zygmunt
Władyka, ekonomista i jeden z członków spółdzielni, szacuje, że zatrudnia ona
dwukrotnie więcej pracowników, niż potrzebuje, na czym traci 500 tys. zł
rocznie. Nawet z niewielkich spółdzielni da się coś "wycisnąć".

- Była prezes oddała kotłownię wybudowaną z pieniędzy lokatorów miejscowemu
zakładowi ciepłowniczemu. Czy to zbieg okoliczności, że niedługo potem kupiła
sobie dom? - pytają Marian Mróz i Aleksander Kłak, mieszkańcy SM w Grodkowie.
Kolejnego prezesa (już byłego) oskarżają o przywłaszczenie 20 tys. zł ze
spółdzielczej kasy.