Protest mieszkańców Gminy Kluczbork oraz sołectw leżących na terenie powiatu Kluczborskiego będących w zasięgu negatywnego odziaływania planowanych turbin wiatrowych.

Protest mieszkańców Gminy Kluczbork oraz sołectw leżących na terenie powiatu Kluczborskiego będących w zasięgu negatywnego odziaływania planowanych turbin wiatrowych.

Wyrażamy zdecydowany protest przeciwko działaniom, które podejmuje samorząd Gminy Kluczbork w kierunku budowy farmy wiatrowej na terenach sołectw: Gotartów, Kujakowice Dolne, Krzywizna, Łowkowice, Smardy Dolne, Smardy Górne i Unieszów. Sprzeciwiamy się również lokowaniu kolejnych farm
wiatrowych na terenie Gminy Kluczbork oraz Gminie Wołczyn i Byczyna. W pierwszej kolejności wskazujemy, iż nie akceptujemy budowy wiatraków w bezpośredniej bliskości naszych domostw.

Naprowadzamy, że aktualnie przyjęta w planie miejscowym minimalna odległość wiatraków od nieruchomości 900 metrów, ani też wcześniejsza dopuszczalna odległość tzw. „10H” - nie gwarantuje braku negatywnego oddziaływania elektrowni wiatrowej na spokój, zdrowie i stan majątkowy mieszkańców Gminy Kluczbork oraz sąsiadujących z nią sołectw. Negatywnym działaniem objęte zostaną: Kluczbork Smardy Górne, Smardy Dolne, Krzywizna, Unieszów, Gotartów, Łowkowice, Maciejów, Kujakowice Górne, Kujakowice Dolne, Czaple Wolne, Czaple Stare, Markotów Duży, Markotów Mały, Bogacica, Skałągi, Rożnów, Kobyla Góra, Pakoszów, Brodnica, Biadacz, Przybkowice, Kuniów, Chocianowice, Jasienie, Borkowice, Bąków, Bażany, Bogdańczowice, Ligota Górna, Ligota Dolna, Ligota Zamecka, Krasków oraz sołectwa sąsiadujące z Gminą Kluczbork.

Cały czas radni i urzędnicy pomijają niezwykle negatywne skumulowane działanie wiatraków na człowieka. Hałas, migotanie cieni, zniszczenie krajobrazu, dźwięki o niskiej częstotliwości (infradźwięki) szkodzące zdrowiu mające zasięg oddziaływania we wszystkich protestujących sołectwach. Również wszystkim sołectwom grozi spadek wartości nieruchomości i gruntów rolnych, utrata walorów agroturystycznych regionu, etc., a sołectwom Gotartów, Kujakowice Dolne, Krzywizna, Łowkowice, Smardy Dolne, Smardy Górne i Unieszów - brak możliwości rozbudowy wsi. 

Nie zgadzamy się na posadowienie wiatraków na terenie naszej gminy i powiatu. Zgodnie z powyższym, wnioskujemy, aby władze samorządowe gminy Kluczbork w trakcie procesu decyzyjnego dotyczącego wspomnianej farmy wiatrowej uwzględniły nasze głosy sprzeciwu i wycofały się z zamiarów powstania farmy wiatrowej na terenie naszej Gminy Kluczbork, a władze Gminy Wołczyn i Byczyna nie podejmowały działań mających na celu lokowanie kolejnych farm wiatrowy na swoim terenie.


Prosimy o pomoc finansową na cele obsługi prawnej, poprzez wpłaty na konto stowarzyszenia bank Santander : 72109021700000000159850477 w tytule wpisując "darowizna"

DLACZEGO PROTESTUJEMY?


W naszej gminie Kluczbork planuje się farmy wiatrowe z elektrowniami wiatrowymi mocy 4 MW i wysokości ok. 205 m (wieża + śmigło). Będzie to jedna z pierwszych farm wiatrowych z tak wielkimi turbinami na lądzie w całej Europie. W sąsiednich gminach na opolszczyźnie również planowane są elektrownie wiatrowe z jeszcze większą mocą 7,2 MW i wysokości 280 m (wieża i śmigło). Na razie nikt nie zbadał niepożądanych skutków oddziaływania farm wiatrowych z wiatrakami o tak dużej mocy i gabarycie. Dla porównania należy zaznaczyć, że wiatraki w farmie wiatrowej Zopowe mają moc dwóch megawatów (MW) i wysokość zaledwie 120 – 140 m. Wizualny efekt farm wiatrowych planowanych na naszym terenie jest trudny do wyobrażenia, a ich oddziaływanie na otoczenie jeszcze trudniejsze do przewidzenia.

Aby przybliżyć Państwu nasze obawy i dostarczyć argumentów przeciw budowie farm wiatrowych na terenie gminy Kluczbork skontaktowaliśmy się jako Stowarzyszenie Stop Wiatrakom w Dolinie Stobrawy z głubczyckim Stowarzyszeniem Wolna Brama Morawska, które to również protestuje w swej gminie w tej samej sprawie. Cel jaki przyświeca obu stowarzyszeniom to nie tylko wyrażenie sprzeciwu wobec budowy farm wiatrakowych na terenie swoich gmin, lecz także obrona dziedzictwa obu regionów, a mianowicie żyznych terenów rolniczych, których zdewastowania tak bardzo się obawiamy. Dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionego stowarzyszenia mogą Państwo w całości przeczytać artykuł, który Stowarzyszenie Wolna Brama Morawska zredagowało do gazety samorządowej "Głos Głubczyc". Wkrótce dostępny również w wersji papierowej. Zapraszamy do lektury.

 

"CIEMNIEJSZA STRONA WIATRAKÓW"

 

Utracone gigawaty zielonej energii

Aby dokonać rzetelnej oceny zysków i strat z tytułu powstania farmy wiatrowej trzeba najpierw obalić powszechnie powielane mity. Oto pierwszy mit: dzięki energii pozyskiwanej z wiatru będą maleć rachunki za prąd. Niestety będzie wręcz odwrotnie. Energetyka wiatrowa, w odróżnieniu od węglowej, nie jest obciążana wysokimi opłatami za emisję CO2 (tzw. ETS-y), ale wytwarzanie prądu z wiatru wcale nie jest tanie. Wiatr to bardzo zmienne źródło energii, raz wieje, a raz nie. Kiedy go brakuje deficyt mocy i tak musi pokryć tradycyjna elektrownia węglowa, która wymaga ciągłego utrzymywania. Dodatkowo wprowadzono mechanizm tzw. rekompensat. Są one wypłacane firmom wiatrakowym oraz fotowoltaicznym w przypadku, gdy w ogólnopolskiej sieci energetycznej jest nadwyżka mocy (np. słoneczne, wietrzne dni). Aby uchronić infrastrukturę sieci, która nie może magazynować prądu, wyłączane są farmy odnawialnych źródeł energii (OZE). Wraz z przybywaniem farm wiatrowych zwielokrotnia się ilość wyłączeń instalacji OZE z każdym rokiem. Za te utracone gigawaty zielonej energii dystrybutorzy, tacy jak np. Tauron, muszą wypłacać gigantyczne rekompensaty, które oczywiście zostaną doliczone do naszych rachunków. Z każdym rokiem te kwoty drastycznie rosną, czyli ten proces już trwa, o czym lada chwila się przekonamy, podobnie jak zachodnie społeczeństwa. W tym miejscu ktoś może powiedzieć: „Dobrze, będzie drożej, ale gmina będzie miała dodatkowe dochody”. I to jest drugi argument powtarzany przez zwolenników wiatraków. Tak, to prawda, będą dodatkowe wpływy do budżetu. Niestety nie uwzględnia się tutaj strat poniesionych z powodu powstania takiej farmy. Zanim do nich przejdziemy czas obalić kolejny mit. Brzmi on: „Wsie na których terenie stoją wiatraki, będą miały z tego tytułu korzyści”. Proszę zatem przejechać się do sołectw Zopowy i Krzyżowice, gdzie blisko od 12 lat pracuje farma wiatrowa i spróbować znaleźć te „korzyści". Powiedzmy sobie otwarcie, nie istnieje żaden prawny mechanizm, który zobowiązywałby burmistrza i radnych do inwestowania środków na terenach, gdzie powstała farma wiatrowa.

Głos mieszkańców można pominąć

W pierwszej kolejności trzeba wysłuchać mieszkańców wsi, w których sąsiedztwie mają powstać farmy wiatrowe, bo to oni będą najbardziej narażeni na ich negatywne oddziaływania. I tutaj kolejny mit: mieszkańcy mogą wypowiedzieć się na konsultacjach społecznych. Owszem, konsultacje to część procedury, ale prawda jest taka, że praktycznie nie mają one żadnego znaczenia. Dlaczego? Dlatego, że jeśli burmistrz i radni nie poprą zgłoszonych uwag i protestów, to zostaną one odrzucone i procedura przejdzie w kolejny etap. Tak się składa, że większość radnych gminnych w Głubczycach pochodzi z miasta i terenów odległych od planowanej farmy wiatrakowej. Wyjątkiem jest tylko radna z Klisina i radny z Zawiszyc. Nie mamy złudzeń: nie możemy liczyć na to, że większość Rady Gminy (15 radnych) zgromadzonych wokół burmistrza Adama Krupy, weźmie stronę grupy mieszkańców, która nie chce stawiania wiatraków zbyt blisko swoich domostw. Gdyby konsultacje społeczne rozpoczynały cały proces planowania farmy, to może byłoby inaczej. Tymczasem kolejność jest taka, że najpierw firma wiatrakowa podpisuje umowy z rolnikami na dzierżawę gruntów pod wiatraki, potem rozmawia z burmistrzem i radnymi, następnie gmina uruchamia procedurę formalną i dopiero po jakimś czasie mogą wypowiedzieć się mieszkańcy, kiedy zostało już poczynionych większość ustaleń. To niestety nie jest tylko przypadek Głubczyc, ale tak dzieje się w całej Polsce. Z naszych wiadomości wynika, że lokalni rolnicy podpisywali umowy na dzierżawy gruntów pod wiatraki nawet już dwa lata temu. Roczne dochody na podpisywanych umowach mogą opiewać od 90 tys. zł do nawet 150 tys. zł za lokalizację jednego wiatraka. Poza tym podpisane zostały umowy dzierżawy gruntów pod infrastrukturę dodatkową (kable, drogi) oraz za udostępnienie przestrzeni powietrznej śmigłom. Nie dziwi zatem to, że ci rolnicy są entuzjastami budowy wiatraków. Jednak fakt posiadania umowy dzierżawy nie oznacza, że wiatrak stanie u danego rolnika, a infrastruktura realizowana będzie według pierwotnych zamierzeń. Po prostu firmy wiatrakowe podpisują wiele umów na wyrost i dzieje się to z różnych względów. Być może na późniejszym etapie okazuje się, że lokalizacja wiatraka jest niemożliwa, albo też celem jest wywołanie entuzjazmu w lokalnej społeczności. Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że tak się dzieje i to z pewnego źródła. Udaliśmy się do dwóch wsi pod Grodkowem, gdzie na początku tego roku stanęła farma licząca 52 wiatraki. Relacje tamtejszych mieszkańców oraz społeczników nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do negatywnych oddziaływań farm wiatrowych.

Hałas to fakt

Często czytamy w mediach, że przeciwnicy wiatraków mają obawy i „boją się" negatywnych oddziaływań wiatraków. My nie mamy obaw, my wiemy! Sprawdziliśmy tam, gdzie te farmy już pracują, że te oddziaływania rzeczywiście istnieją. Potem przez dziesiątki lat muszą zmagać się z nimi zwykli ludzie. Stowarzyszenie Wolna Brama Morawska nie jest przeciwnikiem elektrowni wiatrowych, ale lokalizowania ich zbyt blisko terenów zamieszkałych. Odległość 700 metrów (aktualna minimalna przewidziana przez prawo), kilometr czy nawet dwa od turbin o wielkiej mocy to za mało, aby nie wywierały one szkodliwego działania. Pierwszym z nich jest hałas. Bardzo często pojawiają się w tej kwestii argumenty „lobbystów wiatrakowych”, że obecnie produkowane turbiny wydają hałas mieszczący się w normach i porównują go do np. do hałasu komunikacyjnego. To nieporozumienie, ponieważ hałas wydawany przez wiatraki jest jednostajny i może trwać godzinami, a nawet dniami. Przejeżdżająca ciężarówka w końcu cichnie, a szum wiatraka trwający całą noc już nie. Szukanie odpowiedzi w badaniach naukowych również niewiele wnosi, bo jedne mówią, że negatywne oddziaływanie hałasu wiatraków na zdrowie człowieka jest zbyt duże, a inne, że ono nie istnieje. Relacje mieszkańców z gminy Grodków są już jednoznaczne. Domownicy narzekają na hałas, odczuwalny jako monotonny, miarowy i przenikliwy świst trwający godzinami. Potrafi on wdzierać się do budowli nawet przy zamkniętych oknach, np. przez komin lub kratki wentylacyjne i powoduje nerwowość i bezsenność, czego następstwem jest wyczerpanie i gorsze samopoczucie. Natężenie tego dźwięku jest zależne od rzeźby terenu, pogody, wilgotności powietrza i kierunku wiatru. Bardzo nieprzewidywalną kwestią może być kumulacja tych dźwięków w postaci nakładania się fal akustycznych w niektórych miejscach zamieszkałych obszarów, w zależności od ilości i rozstawienia pracujących wiatraków, jak również od kubatury i lokalizacji względem siebie budynków w danej miejscowości. Normalne jest, że jeden mieszkaniec będzie słyszał emitowany hałas dużo bardziej dotkliwie, niż np. jego sąsiad. Kolejnym negatywem pracy wiatraków są infradźwięki. I podobnie tutaj nauka niewiele rozstrzyga, bowiem znów jedne badania potwierdzają ich szkodliwość, a inne uspakajają. To prawda, że infradźwięki często występują w naturze. Każdy zna niepokój zwierząt przed zbliżającą się burzą, ale tu ponownie trzeba pamiętać, że czas narażenia człowieka na naturalne infradźwięki jest krótki. Nie ulega wątpliwości, że fale dźwiękowe niskiej częstotliwości towarzyszą pracy wiatraka i generuje je przemieszczanie się śmigła pod naporem mas powietrza. Argument, że większe wiatraki mają mniejsze uciążliwości w porównaniu do tych mniejszych wiatraków, gdyż kręcą się wolniej, jest złudny. Maksymalna prędkość obrotowa wirnika większych wiatraków jest co prawda mniejsza, co sprawia wrażenie, że taki wirnik kręci się wolniej, jednak maksymalna prędkość końcówki śmigła w stosunku do pokonywanej odległości (prędkość liniowa) jest podobna i wynosi 290-320 km/h. Prędkość liniowa końcówki śmigła nie może być większa, niezależnie od średnicy wirnika, ze względu na przekroczenie generowanych przez nią norm natężenia hałasu. Hałas, w tym infradźwięki, mogą być szczególnie szkodliwe dla osób z niewydolnością układu krążenia oraz z chorobami neurologicznymi, takimi jak zaburzenia psychiczne, depresje, epilepsja, autyzm oraz choroby Alzheimera, Parkinsona, itp. W sołectwach, w których planuje się wiatraki, takie osoby zamieszkują. Kto zatroszczy się o ich zdrowie? Uciążliwość fal akustycznych zależy też od wrażliwości człowieka, jego stanu zdrowia, występowania bezsenności i stanu psychiki. Oczywiście są osoby, którym ten hałas w niczym nie przeszkadza. Mimo to jedno jest pewne: hałas występuje i odbiera spokój grupie mieszkańców żyjących w sąsiedztwie wiatraków.

Ucierpi też własność

Wiatraki oznaczają spadek wartości gruntów rolnych i nieruchomości. Nikt rozsądny nie neguje tego faktu. Tereny sąsiadujące z wiatrakami zmniejszają swoją atrakcyjność z prostego powodu. Spora część potencjalnych kupców, np. jakiegoś domu, nie będzie już zainteresowana nieruchomościami w pobliżu farm wiatrowych. Trudno się dziwić, bo hałas, migotanie cieni (podczas słonecznych dni) czy miganie nocnego oświetlenia ostrzegawczego (dla maszyn lotniczych) nie należą do przyjemnych. Te zjawiska wpływają znacząco na wycenę domów i utrudniają ich zbycie. Tu znów zasięgnęliśmy języka pod Grodkowem. Od czasu powstania farmy działki i domy już się nie sprzedają tak jak wcześniej. Również grunty rolne nie stają się atrakcyjniejsze przez wiatraki, którym towarzyszą takie zjawiska jak np. obniżenie wilgotności gruntów czy depopulacja pszczół. Niestety pokrzywdzonym z powodu utraty wartości nieruchomości pozostaje dochodzić sprawiedliwości na drodze sądowej, ale w Polsce można to zrobić dopiero po sprzedaży nieruchomości. Takie sprawy już trafiają na wokandy sądów. Z tego względu samorząd licząc zyski z wpływów podatkowych powinien zabezpieczyć też kwotę na przyszłe odszkodowania.

Dewastacja krajobrazu

Dla wielu mieszkańców najbardziej bolesną konsekwencją budowy farm wiatrowych jest zniszczenie krajobrazu. Są osoby, dla których jest to subiektywny argument, bo nie każdy ceni sobie piękne widoki, ale jedna rzecz nie podlega żadnej dyskusji: konsekwencją budowy farmy wiatrowej będzie przekształcenie specyfiki okolicznych ziem. Piękne krajobrazowo obszary Płaskowyżu Głubczyckiego o charakterze rolniczym z ich wiejskim i sielankowym wyglądem zamienią się na tereny przemysłowe, gdzie produkowana będzie energia elektryczna. Jeśli ktoś myśli, że takie stwierdzenie to przesada, to prawdopodobnie nie uświadamia sobie, że miejsca, w których buduje się wiatraki przyciągają automatycznie inne instalacje, takie jak: farmy fotowoltaiczne, magazyny energii, biogazownie, itp. I takie plany właśnie powstają, bo do władz gminy zgłaszają się kolejni inwestorzy chcący stawiać następne instalacje. Ziemie przemysłowe bez miejsc pracy Korzyści dla społeczności lokalnej z tego typu działalności przemysłowej są znikome. Wspomniane instalacje raczej nie potrzebują pracowników, a jeśli ktoś je konserwuje, to specjaliści dojeżdżający spoza terenu. Z kolei, jeśli ktoś oczekuje polepszenia stanu dróg na terenie przyległym do farm wiatrowych, to może się przeliczyć. Doskonałym przykładem jest znów sytuacja z gminy Grodków, gdzie drogi powiatowe zostały poważnie zniszczone w wyniku prac budowlanych na farmie. Problem w tym, że powiat nie partycypuje w korzyściach z wiatraków, a na remont dróg nie ma pieniędzy w budżecie. Aby realnie ocenić kwestię budowy farm wiatrowych w gminie Głubczyce, trzeba popatrzyć szerzej. Na terenie sąsiednich gmin, czyli Pawłowiczki, Głogówek, Baborów, Kietrz i dalej Prudnik, Lubrza, Biała oraz Polska Cerekiew, Reńska Wieś planuje się budowę dziesiątek elektrowni wiatrowych. Dziś trudno powiedzieć ile wiatraków docelowo planuje się postawić w całym naszym regionie, nazywanym hasłowo Bramą Morawską. Wszystkie one będą tworzyć skumulowany efekt negatywnych oddziaływań, o których wspomnieliśmy wcześniej. I znów zaglądamy do gminy Grodków. Tam być może nie poprzestanie się na 52 wiatrakach, bowiem apetyty biznesu i samorządu rosną i teraz mówi się o kolejnych dwustu. Kto zagwarantuje mieszkańcom, że do planowanych 25 elektrowni wiatrowych nie będą dokładane kolejne?

Wiatraki nie takie ekologiczne

Wszystkie te instalacje (wiatraki, fotowoltaika, itp.) planowane w naszej gminie i zaraz za jej granicami będę dosłownie przytłaczać swoją obecnością tereny, na których powstaną. Zgodnie z obowiązującym prawem nie będzie można na dziesiątki lat w ich sąsiedztwie budować nowych siedlisk ludzkich. Zablokowana możliwość budowy nowych domów to kolejny negatyw, o którym się nie wspomina, a może być przysłowiowym gwoździem do trumny terenu naszej gminy, które i bez tego systematycznie się wyludniają. Również potencjał agroturystyczny, który mają nasze tereny, choć na razie nie jest wykorzystany, zostanie bezpowrotnie utracony. Myślenie wyłącznie kategoriami korzyści dla budżetu gminy może być ślepą uliczką, a na ten temat należy patrzyć znacznie szerzej niż tylko przez pryzmat pieniędzy. W naszej społeczności potrzebna jest szczera i otwarta dyskusja na ten kontrowersyjny temat. Trzeba informować mieszkańców również o ciemnych stronach energetyki wiatrowej, aby wszyscy byli świadomi konsekwencji. Trzeba też zadbać o poziom merytoryczny debaty. Przekonaliśmy się, że ludzie, którzy sceptycznie podchodzą do budowy farm wiatrowych często narażeni są na niemiłe sytuacje. Słyszeliśmy nie raz, że jesteśmy foliarzami, ciemnotą, że uważamy, że pod wiatrakami kury nie będą znosić jajek, a krowy dawać mleka, czy wreszcie, że hamujemy postęp i ekologię. Odnosząc się do tego ostatniego argumentu, bo do wcześniejszych nie ma sensu, zachęcamy tych, którzy uważają instalacje wiatrowe jako ekologiczne, do zrobienia wyszukiwania w internecie. Po zbadaniu sprawa nie wygląda już tak różowo. Istnieje szereg problemów, poczynając od wielkiej emisji CO2 przy produkcji elementów wiatraków i oprzyrządowania, kabli, itd., aż po brak możliwości utylizacji kompozytowych śmigieł wiatraka, które  bardzo często po zużyciu zakopuje się w ziemi. Jeśli już o elementach konstrukcyjnych mowa, to trzeba sobie uświadomić, że każdy wiatrak posiada masywny fundament żelbetonowy, ważący przy planowanych gabarytach co najmniej 10.000 ton, który wżera się w ziemię kilka metrów. Po czasie eksploatacji firmy wiatrakowe nie mają obowiązku wyciągać go w całości, tylko usunąć wierzchnią warstwę. Ze względu na budowę dróg dojazdowych i placów w sąsiedztwie wiatraków następuje kolejna degradacja gruntów rolnych i uszczelnienie powierzchni. Czy to jest ekologiczne? Rozmawiajmy póki czas. Wymieniliśmy tylko najważniejsze problemy, jakie wiążą się z budową farm wiatrowych w zbyt bliskiej odległości od terenów mieszkalnych. Temat jest znacznie szerszy i bardziej złożony. Znane jest na przykład śmiertelne zagrożenie dla ptactwa i nietoperzy, które stanowią wiatraki. Oczywiście w procedurze ma miejsce rozpatrywanie tego zagadnienia, ale jak to w życiu bywa - procedura jedno, a życie drugie. Czy los ptaków, a wśród nich gatunków chronionych, nie jest kolejnym argumentem, aby temat dogłębniej zbadać? Notowane zaburzenia w funkcjonowaniu telefonii komórkowej oraz odbiorze telewizji satelitarnych to kolejne utrudnienia, z którymi należy się liczyć. Tym bardziej należałoby przeprowadzić szereg spotkań informacyjnych na terenie gminy z mieszkańcami. Należy dopuścić do głosu nie tylko ekspertów zatrudnionych przez inwestorów farm wiatrowych, którym zależy na realizacji inwestycji. Chcielibyśmy, żeby nasz samorząd nie uznawał za jedyne „wiarygodne” źródło informacji ekspertów podsuniętych przez biznes, ale dał szansę osobom przedstawiającym również tą drugą ciemniejszą stronę medalu wiatraków. Mamy nadzieję, że tak się stanie, zanim zostaną podjęte wiążące decyzje. Nie chcielibyśmy, aby w przyszłości dochodziło do takich sytuacji jak teraz w gminie Grodków, gdzie duża część mieszkańców paru wsi jest rozgoryczona, a niektórzy deklarują chęć wyprowadzenia się z tamtejszych terenów. Póki jeszcze nie stoją wieże wiatraków, my tutaj w Głubczycach rozmawiajmy, bo nie jest jeszcze za późno.

 

Autor przytoczonego wyżej artykułu "Ciemniejsza strona wiatraków": Stowarzyszenie „Wolna Brama Morawska”


Autor petycji skierowanej do mieszkańców gminy Kluczbork: Stowarzyszenie „Stop Wiatrakom w Dolinie Stobrawy”


Prosimy o pomoc finansową na cele obsługi prawnej, poprzez wpłaty na konto stowarzyszenia bank Santander : 72109021700000000159850477 w tytule wpisując "darowizna"



Rafał Neuman przedstawiciel Stowarzyszenia "Stop Wiatrakom w Dolinie Stobrawy"    Skontaktuj się z autorem petycji

Podpisz petycję

Podpisując, akceptuję, że Rafał Neuman przedstawiciel Stowarzyszenia "Stop Wiatrakom w Dolinie Stobrawy" będzie mieć dostęp do wszystkich informacji podanych przeze mnie w tym formularzu.

Nie wyświetlimy Twojego adresu publicznie online.

Nie wyświetlimy Twojego kodu pocztowego publicznie online.

Adres e-mail nie będzie wyświetlany publicznie w Internecie.

Adres e-mail nie będzie wyświetlany publicznie w Internecie.

Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych podanych w formularzu w następujących celach:




Płatne ogłoszenie

petycja zostanie rozreklamowana wśród 3000 os.

Dowiedz się więcej...