Uwolnienie dzieci Bajkowskich


Gość

/ #145

2013-03-09 00:05

Wychowałam dwóch synów. Moje dzieci wiedziały, że za złe czyny będzie jakaś kara (szlaban na wyjścia z kolegami, ograniczenia finansowe, czasem zakaz wyjścia z pokoju, gdy były mniejsze, przyznaję,że klapsy zdarzały się ale w tamtych latach nikt nie uważał, że klaps w pupę może wypaczyć charakter czy poniżyć. Sama też dobrze pamiętam klapsy w mój szacowny zadek od rodziców i jakoś krzywda mi się nie stała...). Ale też wiedzieli, że są kochani i zawsze mogą na mnie liczyć. Ogromną nagrodą dla mnie były słowa starszego syna zaraz po zdaniu matury: "mamuś dziękuję ci, że nigdy nie robiłaś awantur o stopnie". Są już dorośli, wykształceni i nie miałam większych problemów. Dzieci wychowane bezstresowo są bardzo często po prostu żądaniowe. Wyrastają na "Januszków" - ze starego serialu "Ballada o Januszku". Dziecko musi znać zasady współżycia rodzinnego, społecznego. Czy gdy dziecko chce wsadzić rękę do wrzątku mamy mu na to pozwolić? Czy wtedy nie wolno krzyknąc gdy jest się za daleko by odciągnąć, czy jak nie słucha to nie wolno dać klapsa? Może lepiej niech się poparzy? Wpadamy w paranoję. Dawniej, gdy były stosowane ścisłe zasady, kary (należy odróżnić znęcanie się od klapsów, czy innych kar - jak stanie w kącie, zakazy rorywek itp) było mniej przemocy na ulicach, można było bezpiecznie chodzić po ulicach. Istniało stare powiedzenie: "Kto nie słucha ojca, matki ten posłucha psiej skóry". Co psia skóra pewnie mało kto wie. A to była dyscyplina, która wisiała na widocznym miejscu w domu i dzieci wiedziały, że będzie ona w robocie, gdy nabroją. Zwolennikiem bezstresowego wychowania był słynny pediatra amerykański dr Spock. A czy wiecie, że jego syn popełnił samobójstwo? Takie czasem są skutki obecnych metod wychowawczych.