List otwarty do redakcji Gazety Wyborczej

Do: 

Bartosz T. Wieliński

Wicenaczelny Gazety Wyborczej

 

Do wiadomosci: 

Ambasada Australii w Warszawie

 

Szanowna Redakcjo i Drogi Panie Redaktorze


Jak wielu polskich emigrantów w Australii z dużym niesmakiem przeczytałam artykuł Agnieszki Burton „Najtwardszy lockdown świata to nie przypadek. Australia nigdy nie byla wyluzowana i gościnna”.
Kilka sprostowań i słów polemiki jestem winna moim australijskim przyjaciołom, których język polski na szczęście ogranicza się do kilku zwrotów grzecznościowych i nie przeczytają tego tekstu, ale przede wszystkim bohaterce artykułu – Australii.
W tym „niegościnnym kraju” od 1945 r. osiedliło sie ponad 7.5 mln obcokrajowców. Połowa australijskiego społeczeństwa ma co najmniej jednego rodzica urodzonego poza Australią. Wielu z nas Australia nie tylko przyjęła w okresie masowej emigracji lat 80., ale też, może w ramach terapii lęku przed obcymi, opłaciła nam bilety lotnicze.
Przez wiele lat, w rankingu The Global Liveability Index, Melbourne zajmowało czołową pozycję, a w pierwszej dziesiątce było kilka innych australijskich miast. W naznaczonym covidem rankingu 2021 na trzecim miejscu jest Adelaide, , szóstym Perth, dziewiątym Melbourne i dziesiątym Brisbane. Wygląda na to, że nieprzyjazna, zamknięta i bojąca się obcych Australia, zdominowała ten ranking całkowicie.
Artykuł, początkowo osobisty, bo opowiada o własnych przeżyciach autorki, potem stara się pokazać jakąś uniwersalną prawdę o „udawanej walce z cowidem’, choć może raczej udanej, bo w Australii do tej pory zmarły na covid 1184 osoby w porównaniu z 75 000 w Polsce.
Odnosząc się do historycznych niechlubnych wątków australijskiej przeszłości autorka sugeruje ciągłość mentalności i schematu postępowania rządzących, choć jedyną ciągłością jest geograficzne położenie Australii, które determinuje podobne do innych wysp podejście do pandemii (Nowa Zelandia, Nowa Caledonia).
Wszystko, nawet uczenie dzieci w szkole respektowania prawa, poszanowania wspólnej własności i działania dla dobra ogółu brzmi tu jak oskarżenie. Zwyczajne na wszystkich granicach formularze, deklaracje i pytania o zawartość bagażu opisane są jako forma szykan, podobnie jak rygorystyczne przestrzeganie przez służby graniczne zasad dbałości o bio security.  A przeciez sama autorka, akapit wyżej, wspomina o popełnionych w przeszłości błędach w chronieniu unikalnej australijskiej przyrody.
Reasumujac z tego tendencyjnego artykułu, w którym autorka sama sobie odpowiada na pytanie „czy aby na pewno” mieszkańcy Australii sa szczęściarzami, z góry znając na nie odpowiedź, w każdym zdaniu przebija źle skrywana niechęć do Australii, kraju, który wbrew jej opinii był i pozostaje dla wielu z nas przyjazny.
Warto też zaznaczyć, ze oprócz Polaków, którym obostrzenia przypominaja komunę i którzy wymyślają kolejne teorie spiskowe, jest też liczna grupa, która takich treści nie toleruje na swoim forum, natomiast rozumie, wspiera i docenia chroniące ludzkie życie postępowanie australijskich wladz. Autorka nie znalazłaby w tej grupie wsparcia dla swoich tez, toteż pewnie dlatego ich tam nie szukala.
Jacek Kuroń mawiał, że dokonać wyboru między sytuacją złą a dobrą potrafi każdy głupiec,  niestety, bywają wybory między dwiema złymi sytuacjami. Przed wyborem jednej ze złych sytuacji stanęły rządy niemal wszystkich krajów świata.
Od prawie dwóch lat doświadczamy w Australii mniejszych lub większych niedogodności związanych z COVID19. O wprowadzanych na terenach poszczególnych stanów obostrzeniach decydują rządy stanowe. Niektóre stany mają za sobą zaledwie kilkudniowe lockdowny, które pozwoliły zażegnać niebezpieczeństwo rozprzestrzenienia się wirusa. Jedynie dwa stany, Victoria i NSW, czyli powierzchniowo 1/7 całej Australii, w której mieszka ponad połowa całej populacji, doświadczają wielotygodniowych obostrzeń. Obydwa te stany mają obecnie szczegółowy plan wychodzenia z pandemii związany z osiąganiem kolejnych progów zaszczepień.
Pomimo całego wsparcia dla działań rządu, zauważamy jego błędy, z których największym jest opóźnienie szczepień i ich brak w dostatecznej ilości.
Jest zrozumiałe,  że zamknięcie granic kraju, nieprecyzyjne kryteria wydawania pozwoleń na powrót jego obywateli, przedłużające się procedury i koszty związane z kwarantanną, były i są źródłem stresu, dramatów rodzinnych i cierpień opisanych w tym artykule.
Australia jest krajem wielokulturowym, więc stacje telewizyjne pokazują informacje o szczególnie drastycznych przypadkach łamania cowidowych obostrzeń niezaleznie od koloru skóry, pozycji społecznej i stanu posiadania. Oprócz dziewcząt wyglądających na Afrykanki pokazywano białe twarze rodziny multimilionera, która luksusowym jachtem opuściła zamkniety stan Victoria, udając sie do słonecznego Queensland. Ministerowi rządu stanowego NSW, ktory przekroczył dozwolony limit kilometrów w podróży z domu do domku letniskowego, nie pomogły tłumaczenia, że po drodze nigdzie nie wysiadał z samochodu. Nie tylko zapłacił karę, ale też musiał ustąpić ze stanowiska.
Sugerowanie wiec systemowego rasizmu w tv mija sie z prawdą, podobnie jak sugerowanie policyjnego charakteru australijskiego państwa posługując się nieprawdziwymi lub źle odczytanymi danymi liczbowymi.
Najbardziej jednak przykre jest zastąpienie w tym tekście solidnego warsztatu dziennikarskiego wyszydzaniem i ośmieszaniem australijskiego akcentu i wymowy („Australijczycy czesto powtarzaja z kwaczącym, nosowym akcentem”, „Slucham jak Australijczycy kwaczą ”). Jest to tym bardziej zaskakujące,  że to przecież my, emigranci, mówimy tutaj z obcym akcentem. Żadna szanujaca sie australijska gazeta nie zamieściłaby tekstu ze sformułowaniami pod adresem innego narodu najdelikatniej mówiąc złośliwymi, a wg australijskich standardów ocierajacymi sie o mowę nienawiści. Tym bardziej dziwi zamieszczenie tego tekstu w gazecie, ktora jest mi bliska od pierwszego numeru i od lat towarzyszy mi na obczyźnie i chciałabym aby tak pozostalo.

Będziemy wzdzięczni za udostępnienie naszego listu na łamach gazety, tak aby dotarł do równie szerokiego grona odbiorców jak sam artykuł. 

 

Z wyrazami szacunku,


Irena Korus-Domagala w imieniu podpisanych poniżej przedstawicieli Polonii australijskiej.